Impreza u Harrisa rzeczywiście różniła się od zwykłych domówek,na których bywała dotychczas Chantel. W Sydney polegały one na tym,że ludzie spotykali się w jakimś przypadkokowym domu,który akurat był wolny,a jeżeli starczyło im czasu pomiędzy paleniem,piciem,a całowaniem rozmawiali,albo tańczyli. Nie było kelnerów,ani DJ'a. Sami wybierali muzykę i najczęściej robili zrzutę na jakieś niedobre,tanie jedzenie. Chodziło o dobrą zabawę,nikt nawet nie zawracał sobie głowy jakimiś sprawami organizacyjnymi. Jednak to przyjęcie było zupełnie inne. Chantel zrozumiała to kiedy ktoś poprosił ją o pokazanie zaproszenia, które było jedyną przepustką do przekroczenia bramy. Pogratulowała sobie w duchu,że nie wyrzuciła go,ani nie zgubiła.
Na wchodzących gości czekały sztucznie uśmiechnięte dziewczyny z tacami, na których ustawione były kieliszki z szampanem. Przed willą Will'a rozpościerał się ogromny plac,który wypełniało coraz więcej osób. Obok gigantycznego basenu,ustawione były liczne podesty do tańczenia, oraz stanowisko DJ'a,który zaczynał rozkręcać imprezę. Wszystko zostało bardzo starannie przygotowane,a wokół zebranych cały czas kręciła się obsługa spełniająca każde życzenie gościa. Chantel szybko oceniła,że wszystkie dziewczyny są ubrane według zasady: 'Im krócej tym lepiej'.
Razem z Kim i Rose porozmawiały chwile z ludźmi ze szkoły i przetańczyły kilka kawałków. Nagle obydwie zniknęły gdzieś w tłumie tańczących,a Jennifer mrucząc coś niezrozumiałego weszła do domu. Chantel wzruszyła ramionami i zabrała kolejną margrite z tacy. Czuła jak alkohol zaczynał na nią działać. Przyjemne ciepło dodawało jej odwagi, sprawiało,że czuła się wolna i bardziej niż zwykle wyluzowana. Zatańczyła kilka tańców z przypadkowymi partnerami, po czym opadła zmęczona na najbliższą wolną ławkę.
–Och Chantel. Witaj ty piękna,wyjątkowa dziewczyno- wybełkotał Carter Black, znany też jako największy dupek i najgorszy podrywacz pod słońcem. Objął jej ramieniem, po czym podał jej kieliszek.
-Witaj Carter, ty obleśny niepoprawny romantyku-Chan bez zastanowienia wypiła płyn do dna,krzywiąc się lekko.Black uśmiechnął się do niej i pogłaskał po policzku. Sądząc po jego wyglądzie i zachowaniu wypił już trochę za dużo.
-Wiesz, zawsze podobało mi się twoje imię. Jest takie kuszące i seksowne,a równocześnie tajemnicze.
Chantel mimowolnie wybuchnęła śmiechem.
-Doprawdy? Jakoś nigdy nie zwróciłam na to uwagi.
Carter spojrzał na nią z wyrzutem. Z głośników wydobyły się pierwsze takty 'Niggas in Paris',co spowodowało niespodziewane ożywienie u jej towarzysza. Wstał chwiejąc się lekko.
- To moja ulubiona piosenka! Idziemy tańczyć.
Nie czekając na zgodę pociągnął ją za rękę w stronę tłumu tańczącego na podeście przy basenie. Poruszali się chwile w rytm muzyki i już chciała przyznać,że jest niezłym tancerzem,kiedy przesunął ręce na jej tyłek.
-Carter ogarnij się,ok?-odepchnęła go
-Och Chan wiem,że też tego chcesz-wymruczał jej do ucha.
-Zjebało cię?
-Więc udajemy niedostępną,tak?-popatrzył na nią kpiąco.
-Nikogo nie udaję idioto.
-Będziesz tego żałowała-krzyknął w jej stronę kiedy się oddalała.
Z pewnością.
Zdenerwowana całą sytuacją wróciła do willi,mając nadzieję na znalezienie przyjaciółek. Nigdzie nie mogła ich dostrzec,ale Lily,jedna ze szkolnych czirliderek wskazała jej pokój, w którym ostatnio widziała Jennifer.
Chantel zapukała chicho,a nie słysząc żadnej odpowiedzi weszła do środka. Znajdowała się w dużej,ciemnej sypialni, z której dochodziły dwuznaczne odgłosy. Para na łóżku zupełnie nie zwróciła na nią uwagi. Już miała wyjść, kiedy coś przykuło jej wzrok. Mała torebeczka od Gucciego i kremowa sukienka leżały niedbale rzucone obok łóżka. Nie miała wątpliwości,że to rzeczy Jennifer.
-Nie wiedziałem,że Chantel ma taką ładną przyjaciółkę.
Stanęła jak wryta. Wszędzie rozpoznałaby ten głos. Bo należał do jej brata. Zasłoniła sobie ręką usta,żeby nie wydać z siebie jakiegoś niekontrolowanego dźwięku i ostrożnie zamknęła drzwi.Dziewczyna na łóżku zachichotała,a po chwili Chantel usłyszała dźwięk pocałunków. Zaczęło jej się zbierać na wymioty. Po omacku spróbowała znaleźć włącznik światła.
-A ona nigdy nie przedstawiła mi swojego seksownego brata-powiedziała Jenifer głosem jeszcze bardziej piskliwym niż zazwyczaj.
Chantel włączyła światło,a na jej widok para na łóżku niemal odskoczyła od siebie.
-Jak widać świetnie daliście sobie radę bez mojej pomocy.
Jennifer piszcząc naciągnęła na siebie koc,a Calum gapił się na nią z głupią miną. Zwalczyła w sobie pokusę walnięcia go czymś twardym w ten głupi łeb. Posłała jadowite spojrzenie Jennifer, zabrała sukienkę z podłogi i wybiegła z pokoju. Była wściekła.
Calum i Jennifer? Że co kurwa? I co on w ogóle robi na tej imprezie?
-Chantel!
Niechętnie odwróciła się i zobaczyła Matta,chłopaka Jennifer.
Uroczo
- Nie widziałaś może gdzieś Jenny? Miała wrócić za pięć minut,a nie ma jej od...
-Chyba lepiej bawi się bez ciebie-przerwała mu.-Ale może sam sprawdź.
Podała mu sukienkę i zostawiła zupełnie zdezorientowanego na środku korytarza.
Na wchodzących gości czekały sztucznie uśmiechnięte dziewczyny z tacami, na których ustawione były kieliszki z szampanem. Przed willą Will'a rozpościerał się ogromny plac,który wypełniało coraz więcej osób. Obok gigantycznego basenu,ustawione były liczne podesty do tańczenia, oraz stanowisko DJ'a,który zaczynał rozkręcać imprezę. Wszystko zostało bardzo starannie przygotowane,a wokół zebranych cały czas kręciła się obsługa spełniająca każde życzenie gościa. Chantel szybko oceniła,że wszystkie dziewczyny są ubrane według zasady: 'Im krócej tym lepiej'.
Razem z Kim i Rose porozmawiały chwile z ludźmi ze szkoły i przetańczyły kilka kawałków. Nagle obydwie zniknęły gdzieś w tłumie tańczących,a Jennifer mrucząc coś niezrozumiałego weszła do domu. Chantel wzruszyła ramionami i zabrała kolejną margrite z tacy. Czuła jak alkohol zaczynał na nią działać. Przyjemne ciepło dodawało jej odwagi, sprawiało,że czuła się wolna i bardziej niż zwykle wyluzowana. Zatańczyła kilka tańców z przypadkowymi partnerami, po czym opadła zmęczona na najbliższą wolną ławkę.
–Och Chantel. Witaj ty piękna,wyjątkowa dziewczyno- wybełkotał Carter Black, znany też jako największy dupek i najgorszy podrywacz pod słońcem. Objął jej ramieniem, po czym podał jej kieliszek.
-Witaj Carter, ty obleśny niepoprawny romantyku-Chan bez zastanowienia wypiła płyn do dna,krzywiąc się lekko.Black uśmiechnął się do niej i pogłaskał po policzku. Sądząc po jego wyglądzie i zachowaniu wypił już trochę za dużo.
-Wiesz, zawsze podobało mi się twoje imię. Jest takie kuszące i seksowne,a równocześnie tajemnicze.
Chantel mimowolnie wybuchnęła śmiechem.
-Doprawdy? Jakoś nigdy nie zwróciłam na to uwagi.
Carter spojrzał na nią z wyrzutem. Z głośników wydobyły się pierwsze takty 'Niggas in Paris',co spowodowało niespodziewane ożywienie u jej towarzysza. Wstał chwiejąc się lekko.
- To moja ulubiona piosenka! Idziemy tańczyć.
Nie czekając na zgodę pociągnął ją za rękę w stronę tłumu tańczącego na podeście przy basenie. Poruszali się chwile w rytm muzyki i już chciała przyznać,że jest niezłym tancerzem,kiedy przesunął ręce na jej tyłek.
-Carter ogarnij się,ok?-odepchnęła go
-Och Chan wiem,że też tego chcesz-wymruczał jej do ucha.
-Zjebało cię?
-Więc udajemy niedostępną,tak?-popatrzył na nią kpiąco.
-Nikogo nie udaję idioto.
-Będziesz tego żałowała-krzyknął w jej stronę kiedy się oddalała.
Z pewnością.
Zdenerwowana całą sytuacją wróciła do willi,mając nadzieję na znalezienie przyjaciółek. Nigdzie nie mogła ich dostrzec,ale Lily,jedna ze szkolnych czirliderek wskazała jej pokój, w którym ostatnio widziała Jennifer.
Chantel zapukała chicho,a nie słysząc żadnej odpowiedzi weszła do środka. Znajdowała się w dużej,ciemnej sypialni, z której dochodziły dwuznaczne odgłosy. Para na łóżku zupełnie nie zwróciła na nią uwagi. Już miała wyjść, kiedy coś przykuło jej wzrok. Mała torebeczka od Gucciego i kremowa sukienka leżały niedbale rzucone obok łóżka. Nie miała wątpliwości,że to rzeczy Jennifer.
-Nie wiedziałem,że Chantel ma taką ładną przyjaciółkę.
Stanęła jak wryta. Wszędzie rozpoznałaby ten głos. Bo należał do jej brata. Zasłoniła sobie ręką usta,żeby nie wydać z siebie jakiegoś niekontrolowanego dźwięku i ostrożnie zamknęła drzwi.Dziewczyna na łóżku zachichotała,a po chwili Chantel usłyszała dźwięk pocałunków. Zaczęło jej się zbierać na wymioty. Po omacku spróbowała znaleźć włącznik światła.
-A ona nigdy nie przedstawiła mi swojego seksownego brata-powiedziała Jenifer głosem jeszcze bardziej piskliwym niż zazwyczaj.
Chantel włączyła światło,a na jej widok para na łóżku niemal odskoczyła od siebie.
-Jak widać świetnie daliście sobie radę bez mojej pomocy.
Jennifer piszcząc naciągnęła na siebie koc,a Calum gapił się na nią z głupią miną. Zwalczyła w sobie pokusę walnięcia go czymś twardym w ten głupi łeb. Posłała jadowite spojrzenie Jennifer, zabrała sukienkę z podłogi i wybiegła z pokoju. Była wściekła.
Calum i Jennifer? Że co kurwa? I co on w ogóle robi na tej imprezie?
-Chantel!
Niechętnie odwróciła się i zobaczyła Matta,chłopaka Jennifer.
Uroczo
- Nie widziałaś może gdzieś Jenny? Miała wrócić za pięć minut,a nie ma jej od...
-Chyba lepiej bawi się bez ciebie-przerwała mu.-Ale może sam sprawdź.
Podała mu sukienkę i zostawiła zupełnie zdezorientowanego na środku korytarza.
Hej! Więc po baaaardzo długiej przerwie mamy kolejny rozdział. Jak pewnie zauważyliście jest bardzo krótki i pisany tylko z jednej perspektywy. Chciałabym,żebyście napisali w komentarzu czy chcecie czytać dalej moje ff,bo zastanawiam się nad jego zawieszeniem. Chodzi o to,że dostaję naprawdę mało komentarzy mimo tego,że wyświetleń wciąż przybywa,dlatego zaczynam się zastanawiać czy to ma sens. Dlatego to kiedy i czy w ogóle ukaże się kolejny rozdział zależy od Was!
Chciałabym Was również powiadomić,że fanfiction ma swojego wattpada,a o to link: klik
Chciałabym Was również powiadomić,że fanfiction ma swojego wattpada,a o to link: klik
Buziaki pats (@localhemmo)