Chantel siedziała na zajęciach z trygonometrii i patrząc na zegar odliczała minuty do dzwonka. Nienawidziła tego przedmiotu. Profesor Sprinkle pisał jakieś niezrozumiałe wzory na tablicy i tłumaczył je stojąc tyłem do klasy. Dawało to raczej marny rezultat. Kiedy wreszcie usłyszała upragniony dźwięk niemal wybiegła z klasy. Zaczynała się przerwa na lunch,więc tłum przy wyjściu ze szkoły był większy niż normalnie. Uczniowie chcieli skorzystać z ładnej pogody. Chantel spotkała po drodze Kim oraz Jennifer i razem ruszyły do miejsca,które zawsze zajmowały.
Przy stoliku ku ich wielkim zaskoczeniu siedziały trzy dziewczyny. Zapewne pierwszoroczniaki. Nic takiego nie miało miejsca w przeszłości. Każdy wiedział,że to 'ich stolik'. Kim zmierzyła ich wzrokiem i położyła tacę z jedzeniem tam gdzie zwykle.
- Nie zauważyłyście,że to nasz stolik? - rzuciła opryskliwie Jennifer.
Pierwszoroczniaczki spojrzały na siebie, ale nie ruszyły się z miejsca. Jedna z nich - niska,chuda o rudawych włosach widocznie zbierała się w sobie,żeby coś im odpowiedzieć.
- Nigdzie nie jest zabronione tu siadać-zauważyła błyskotliwie po chwili. Kim prychnęła.
- Naprawdę?- zapytała udając niedowierzanie.- Zaraz będzie tak napisane na twojej łepetynie.
Dwie koleżanki rudowłosej uznały, że Kim nie żartuje i dały do zrozumienia szefowej grupy,że czas się wycofać. Zaczęły zbierać swoje rzeczy i prawie uciekły. Po chwili wahania ruda dołączyła do nich, rzucając dziwne spojrzenia przez ramie.
- Trochę chamsko - zauważyła Chan kiedy usiadły.
- No jasne. Głupie smarkule - mruknęła Jennifer. Chantel nie traciła czasu na wyjaśnianie, że chodziło jej o zachowanie przyjaciółek w stosunku do pierwszaków. Jennifer Ingram łagodnie mówiąc nie była inteligentną osobą. Liczyło się dla niej jedynie to co najmodniejsze, najładniejsze i najdroższe. Miała wysokie mniemanie o sobie i stale zadzierała nosa, a przy tym nie miała ani krzty poczucia humoru. Chan nigdy za nią nie przepadała.
- Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie ominęło?- do stolika dosiadła się Rose Connor.
Bardzo ładna brunetka, o promiennym uśmiechu. Każdy uważał, że jest słodka.
Rose i Jennifer były przyjaciółkami Kim, a Chantel dołączyła się do ich paczki. Przyzwyczaiła się do tego,że jej przyjaciółki były znane i lubiane w szkole. Wiedziała,że dużo dziewczyn jej tego zazdrości, że od razu po przeprowadzce dołączyła do najbardziej znanej grupki w szkole.
- Nic specjalnego poza tym, że jakieś trzy smarkule zajęły nasz teren- wyjaśniła Jenny skubiąc widelcem sałatkę.
- Może chciały się zaprzyjaźnić- roześmiała się serdecznie Rose. Jennifer przewróciła oczami.
- Cholera co to jest?- Chantel dłubała widelcem w czymś co przypominało filet z kurczaka.
-Ohydztwo- poparła ją Kim odsuwając od siebie talerz.
-Właśnie dlatego ja nie jem tego czegoś co nazywają tu lunchem- powiedziała wyniośle Jennifer. Chantel doskonale wiedziała o tym,że zawsze przynosi ze sobą do szkoły lunch z domu lub kupiony w pobliskim 'Just Sald'. Zaczęła się zastanawiać czy kiedykolwiek widziała, żeby Jenny jadła na lunch cokolwiek innego niż sałatkę
Jej jakże ciekawe rozmyślania przerwał Will Harris. Czarujący blondyn ,gwiazda szkolnej drużyny footballu oraz przewodniczący samorządu szkolnego w jednym.
-Hej dziewczyny-puścił do nich oko.- Co tam? -zagadnął i wepchnął się między Jennifer, a Kim.
-Oh Will!- Jennifer ucałowała go w oba policzki ze sztucznym uśmiechem.- Jak miło cię widzieć.
Chantel rozbawiła ta przesadna uprzejmość.
-Tak was również- Harris przeczesał dłonią swoje blond włosy postawione do góry. Po czym wyjął z plecaka cztery koperty.- A tu coś dla was mam- Trzymał w dłoni koperty, ale im ich nie podał. Przesuwał tylko wzrok z jednej na drugą jakby patrząc jakie wrażenie sprawiły na nich jego słowa. Chan zaczęła się zastanawiać czy czeka teraz na oklaski lub ukłony z ich strony. Stwierdziła,że to kolejny zadufany w sobie palant jakich tu nie brakowało.
-No więc,dasz nam to?-zapytała.
-Och. Tak oczywiście. Widzę,że ktoś tu jest bardzo niecierpliwy-uśmiechnął się do niej- I słusznie Chan. Bardzo słusznie.
Chantel całą siłą woli powstrzymała się od przewróceniem oczami. Wreszcie Will łaskawie wręczył każdej z nich kopertę. Chan otworzyła ją i zobaczyła zaproszenie na imprezę w piątek wieczorem w domu u Harrisów.
–Zapowiada się nieźle-odezwała się Kim odkładając zaproszenie do kremowej koperty.
–I tak będzie skarbie-mrugnął do niej,a ta lekko się zarumieniła - Tymczasem żegnam was drogie panie. I widzę was wszystkie w sobotę. Posłał im całusa i odszedł.
–Jestem taka podjarana - pisnęła Jenny kiedy William odszedł na bezpiecznie daleką odległość.
–Będzie nieziemsko - przytaknęła Kim.
–Racja u Harrisów zawsze coś się dzieję - dodała Rose
Chantel jako jedyna się nie odzywała. Nigdy nie była na imprezie u Willa Harrisa. Słuchała więc nieco znudzona jak to będzie świetnie i wspaniale w sobotę.
Po zajęciach Kim podrzuciła ją do domu. Wkurzało ją, że ojciec nie chce kupić jej samochodu chociaż od dawna miała prawo jazdy. Calum oczywiście miał swój wóz co Chan uważała za jasny przejaw niesprawiedliwości. Dom jak zwykle był pusty. Ojciec ostatnio wracał coraz później, a Cal pewnie włóczył się gdzieś z kolegami. Dziewczyna przypomniała sobie tego uroczego blondyna. 'Od kiedy jej brat ma takich przystojnych kolegów?'Szybko odrzuciła jednak tą myśl od siebie Myślenie o chłopakach było teraz ostatnim zajęciem na jakie miała ochotę.
Skierowała się do kuchni i odgrzała w mikrofalówce lasagne. Zrobiła sobie herbatę i usiadła samotnie do stołu. Zdała sobie sprawę,że ostatnio wszystko co robi jest takie monotonne. Szkoła, przyjaciółki, dom. Zaczynało ją to już nudzić.
Może sobota okaże się jakąś ciekawą odmianą?
Prawie podskoczyła ze strachu kiedy usłyszała dzwonek swojego telefonu.
-Halo?
-Chan kochana! Co tam u was słychać?- W słuchawce odezwał się piskliwy głos. Chantel była wściekła,że odebrała ten telefon. Margo to ostatnia osoba,z którą chciałaby teraz porozmawiać.
-W porządku - rzuciła oschle.
-Córeczko czy coś się stało?
-Czy mówiłam ci już,że nienawidzę jak mówisz na mnie córeczko?-rzuciła wściekła do telefonu -Margo nie jestem twoją córeczką.
-Szczegóły - odparała. Chantel pacnęła się w głowę. 'Czy na ziemi jest ktoś bardziej irytujący od tej kobiety?'- Jak się mają Cal i ojciec?
-Dobrze.
-Chantel nie lubie kiedy tak ze mną rozmawiasz. Jesteś na mnie zła?-zapytała niewinnie.
-Ja? Absolutnie skąd ci to przyszło do głowy?-dopiero po wypowiedzeniu słów zastanowiła się czy Margo jest na tyle inteligentna, żeby zrozumieć jej sarkazm.
-Chan...
-Nigdy ci nie wybacze, że ich zostawiłaś. Nie mówię o sobie, bo prawdę mówiąc jesteś mi obojętna. Ale Cal i ojciec? Jak mogłaś to zrobić?
-Histeryzujesz Chantel - głos w słuchawce zmienił się z wesołego w chłodny - Od dawna nie układało nam się z twoim ojcem.
-Och no tak. Odkąd znalazł cię w łóżku ze swoim kumplem faktycznie miało prawo wam się nie układać.
-Chantel do cholery przestań się na mnie wyżywać. Chyba jesteś za młoda na prawienie mi morałów. Rozwód był decyzją nas obojga,nie rozumiem dlaczego robisz mi nagle o to wyrzuty. To ty z ojcem wymyśliłaś przeprowadzkę do Stanów, na którą zresztą tak nalegałaś, więc teraz łaskawie powstrzymaj się od...
-Wiesz co Margo,nie mamy o czym rozmawiać - przerwała jej ostro Chantel .- Nie mam siły tego ciągnąć.
-Powiedz Calowi, że dzwoniłam.
Chan odłożyła słuchawkę bez odpowiedzi. Poczuła jak po jej twarzy zaczęły płynąć łzy. Wspomnienia z przeszłości znów do niej wróciły. Nie umiała się z nimi uporać. Nienawidziła tej kobiety z całych sił.
Matka Chan zmarła przy jej porodzie, a ojciec niedługo potem związał się z Margo Evans, dużo młodszą od siebie kobietą o okropnym charakterze. Owocem tego związku był Calum, który za co Chantel dziękowała Bogu był podobny do Margo tylko z wyglądu.
Nigdy nie była dobrą matką, Calum'owi poświęcała bardzo mało czasu, a Chantel przeważnie zupełnie ją nie obchodziła. Wszystkie miłe wspomnienia z dzieciństwa zawdzięczali ojcu. Podczas kiedy on chodził z nimi na wesołe miasteczko, czy do kina Margo spotykała się ze swoimi przyjaciółkami całkowicie zapominając o rodzinie. Kiedy ojciec dowiedział się o jej romansie natychmiast zażądał rozwodu. W tym samym czasie dostał propozycję pracy w Nowym Yorku, z której natychmiast skorzystał. Calum bardzo to przeżył, wiedziała o tym. A Chantel nienawidziła kiedy jej braciszek cierpiał. I dlatego też nienawidziła tej suki Margo.
Płakała cicho kiedy nagle zobaczyła,że ktoś bierze ją w ramiona.Cal. Nawet nie usłyszała kiedy wrócił do domu. Nie wiedziała ile czasu już tu spędził i czy słyszał jej rozmowę z macochą.
Calum mocno przytulił siostrę i otarł jej łzy z policzków.
-Wszystko będzie dobrze Chantel. Obiecuję.
***
Madison Robinns wrzuciła pieniądze do automatu i wybrała z panelu cappucino. Poczekała chwile po czym upiła łyk. Nie był to szczyt jej marzeń, ale przyzwyczaiła się do tego smaku. Piła to niemal codziennie od miesiąca. Pomyślała z utęsknieniem o podwójnym latte ze Starbucksa.
Weszła na piętro i skierowała się do sali na końcu korytarza. Cicho weszła do środka. Madison opadła zmęczona na krzesło i przyjrzała mu się. Wyglądał tak spokojnie podczas snu. Wszystko zaczęło się wreszcie układać. Odzyskiwał siły. Okropne siniaki z twarzy zniknęły. Kiedy przywieźli go tu miesiąc temu był niemal umierający. I ta krew wszędzie. Madison zamknęła na dłuższy czas oczy jakby chciała wypędzić to wspomnienie z pamięci. Wyciągnęła rękę i delikatnie pogłaskała go po policzku. Drgnął niespokojnie i przewrócił się na drugi bok. Wzięła jego dłoń i złączyła ze sobą. Wyglądały tak ładnie razem.
-Co ty robisz Maddie?- Michael zbudził się i patrzył na nią zdziwiony. Kilka dni temu wreszcie przypomniał sobie kim jest dziewczyna. Szybko odsunęła dłoń.
-Eee nic- powiedziała zmieszana.- Wydawało mi się,że miałeś jakiś koszmar i chciałam ci jakoś no wiesz pomóc - skłamała.
-Nie miałem żadnego koszmaru.
-Pewnie nie pamiętasz. Wiesz te wszystkie leki - Madison machnęła lekceważąco ręką.- Jak się czujesz?
– Lepiej.- Popatrzył na nią i przez chwilę nikt się nie odzywał - Mówiłem ci już chyba,że nie musisz tu ze mną siedzieć cały czas. Niedługo mnie wypisują,więc to nie ma sensu.
- Wolę tu być w razie jakbyś czegoś potrzebował - uśmiechnęła się. Przestał na nią patrzeć.
Do sali wszedł lekarz w asyście czarnoskórej pielęgniarki.
- Czy pani jest z rodziny?-zwrócił się do Madison
– Nie - odparł Micheal za nią.
– W takim razie musi pani na chwilę nas opuścić.
- Tak,tak oczywiście.- Madison pośpiesznie zabrała swoje rzeczy i wyszła z sali.
Usiadła na jednym z plastikowych krzeseł ustawionych na korytarzu. Spojrzała na zegarek 10.55 dawno powinna być w szkole, ale nie miała siły tam iść. Potrzebowała chwili, żeby się nad tym wszystkim zastanowić. Musiała ułożyć jakiś plan i wybić Mike'owi z głowy osoby,które nie zasługiwały na jego uwagę. Poszła do łazienki. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała przekrwione oczy i sińce pod oczami. Na kilometr było widać, że potrzebowała snu. Ochlapała twarz wodą, przeczesała długie kasztanowe włosy i wyszła z łazienki, po czym szybko opuściła budynek. Na dworze była piękna pogoda. Maddie włożyła czarne okulary RayBan.
Czas wrócić do rzeczywistości
hej kochani! Dzisiaj notka jest bardzo ważna także zachęcam do jej przeczytania.
Jak widzicie wygląd bloga zupełnie się zmienił. Mam nadzieję, że teraz podoba się bardziej. To zasługa mojej kochanej @richcalum, która zajmuje się grafiką. Ale najważniejszą informacją jest to, że została zmieniona główna bohaterka. Domyślam się, że może wydawać się to dziwne, ale uznałam to za konieczne. Jeżeli chcecie więcej informacji na ten temat czekam na twitterze (@localhemmo). Możecie również pisać do Karoliny (@richcalum).
Bardzo cieszy mnie to, że blog ma już 1000 wyświetleń, yaay. Mam nadzieję, że komentarzy do rozdziałów, także będzie przybywać. To naprawdę motywuje! Koniecznie dajcie znać co myślicie o drugim rozdziale!
patss
Jeszcze do konca nie rozróżniam postaci i nie wiem kim jest Madison, ale miło się czyta! Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńbardzo ładny ten nowy wygląd :)
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału: fajny, przyjemnie się czyta, mam nadzieję że chantel pójdzie na tą imprezę i coś się tam fajnego wydarzy (hehe)
nie ogarniam która to madison ale i tak super hahah
kocham! xx
// @yeezusbutera
Na prawdę super się zapowiada! Nie mogę się doczekać co dalej! 😃
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział!! czekam na kolejny ;))) nie moge sie doczekać co sie dalej wydarzy heh ;)
OdpowiedzUsuńRose!! *-* Ale w sumie nie wiem, czy nadal jest moja ulubiona, nieważne. Rozdział w porządku. Zapraszam też do mnie, wkrótce prolog: www.cameron-and-chase.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o chodzi, co z tego wyniknie z tą Madison i wgl. Trochę słabo ogarniam wątek, ale nie wiem dlaczego być może przez szkołę już raczej zmęczona xdd, dlatego też czekam na następny rozdział, bo wtedy pewnie zakapuje.
OdpowiedzUsuńDodawaj jak najszybciej będziesz mogła ;).
Ogólnie mówiąc dobrze Ci idzie i fajny rozdział, życzę weny :)